Masza

Masza

piątek, 21 lutego 2014

Samotna Masza


W czwartek wyjechałam na ślub Kuzyna. Musiałam zostawić Maszę samą z Rodzicami. Rodzice pojechali na ferie i wrócili w wieczór poprzedzający mój wyjazd.

Przez jakiś czas mieszkałam z nią u Rodziców, aby miała poczucie, że to jest również jej dom. Było całkiem nieźle. Masza rozumiała, że wychodzę z domu i wracam. Oczywiście każde opuszczenie jej kończyło się tańcem, oblizywaniem, piszczeniem - jakby chciała powiedzieć: "Nie widziałyśmy się od wieków! Myślałam, że nie wrócisz!"

Rodzice zjechali. Nadszedł ten dzień! Była radość z powrotu Rodziców i zamieszanie przy torbach. Pakowanie starałam się zrobić w jak najbardziej skryty sposób. Udało się, ale...

W dniu wyjazdu musiałam schować jeszcze parę rzeczy, co wymagało ode mnie schylania się - no i stało się: coś przeskoczyło w kręgosłupie i poczułam ten specyficzny ból. To spowodowało, że czasem jęknęłam w bardzo specyficzny sposób, którego Masza nie znała. Poranne zamieszanie, reisefieber (gorączka przed wyjazdowa, która udzieliła się Rodzicom), mój stan fizyczny spowodowały, że Masza przestraszyła się. Nie chciała podejść do mnie. :-( Co nie zmienia faktu, że Masza tęskni, bo nie wie, czy wrócę.

Masza wychodzi tylko do ogródka, generalnie siedzi w budzie (mój pokój), nie wiem, czy je (boję zapytać się). Tata bardzo stara się, aby sunia zaaufała Mu na tyle, aby wyszła poza ogród. Niestety, na razie nie udaje się.

Może to mój brak przekonania do pozostawienia samej Maszy spowodował u niej takie zachowanie, a może to normalna reakcja przy pierwszej, tak długiej rozłące - wiem na pewno, że ja nie czuję się z tym dobrze, choć muszę samą siebie też ćwiczyć.

Na szczęście jutro wracam. Ciekawa jestem, jak to będzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz