Masza

Masza

poniedziałek, 24 lutego 2014

Wielki powrót

Jak Mama odebrała mnie z lotniska, to opowiedziała, co wydarzyło się pod moją nieobecność. Masza pokazała, na co ją stać.

W ogóle nie dała się wyprowadzić na spacer poza ogród. Gdy Tata próbował założyć jej obrożę, to schowała się pod budą - biurkiem. To miało pewne, bardzo przykre konsekwencje dla obu stron: Masza była przerażona, a Tata został obsiusiany - biedny Tata. Tata odpuścił, a Masza została w budzie.

Jednego dnia Masza uciekła do ogrodu i tam schowała się na parę ładnych godzin. Rodzice chodzili po ogrodzie i szukali jej. A ona mając pelerynę niewitkę skutecznie uchodziła Im z drogi. Rodzice sprawdzili wszystkie kąty. Pies zginął. Około 2 w nocy zrezygnowany Tata poszedł wykąpać się, a zaraz potem udał się na spoczynek. W pewnym momencie Ringo zaczął szczekać, ale jakoś inaczej. Mój Brat zszedł na dół. Otworzył drzwi i Masza wbiegła do domu, aby od razu uciec do pokoju - do budy.

Tata powiedział, że chcieli złapać Maszę "na Ringo", ale ten kompletnie nie był zainteresowany poszukiwaniami koleżanki. Ja powiedziałam, że pewnie uznał: "skoro chcesz tam siedzieć, to siedź! Ja nie będę ganiał za tobą.". Dopiero jak Masza przyszła pod frontowe drzwi, to postanowił zainterweniować. :) Jakiż to mądry pies. :)

Gdy przyjechałam do domu, to Ringo już był pod drzwiami. Masza siedziała w pokoju - w budzie. Zagwizdałam cicho i usłyszałam tupanie na górze, a potem galop po schodach. No i zaczęło się...

Masza piszczała, skakała, uderzała nosem, oblizywała, podgryzała, kręciła się wokół mnie. W tym tańcu uczestniczył Ringo. Dla swego bezpieczeństwa zakryłam twarz rękoma i czekałam aż psy uspokoją się na tyle, abym mogła bezpiecznie odsłonić twarz (już raz Masza z ogromną radością uderzyła mnie swoim nosem w oko. To bolało.).

Tak wyglądało nasze przywitanie. Masza nie zdążyła strzelić focha. :) Było śmiesznie i radośnie. Niestety przez cały wieczór Masza chodziła na przykulonych nogach i była bardzo ostrożna.

Wniosek z mojej podróży i powrotu jest taki: przyzwyczaić ją (i siebie) do takich sytuacji lub zabierać ze sobą.

Co zrobię? Trochę tego i tego. :) Niech będzie równowaga w przyrodzie. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz