Spędziłyśmy z Maszą praktycznie cały weekend u Rodziców. Było wspaniale.
Masza i Ringo dokazywali w ogrodzie, w lesie i w domu.
W ogrodzie mieli pełnię szaleństwa, ponieważ Masza czuje się bardzo bezpieczna i nic jej nie rozprasza. Biegają, podskakują, gryzą się, warczą na siebie, przewracają się, przeskakują przez siebie. Czy może być coś lepszego na świecie?
Psy odpoczęły, a ja z Tatą mieliśmy czas na wypicie porannej herbaty i kawy. Ringo nudził się, ale Masza stanowczo odmawiała zabawy. Ringo niemalże stawał na głowie, aby ruszyć Maszę. Doprowadził do wydania odgłosu zniecierpliwienia i dezaprobaty.
W końcu wypiliśmy z Tatą nasze napoje i daliśmy hasło do wyjścia. Masza wyszła zza mojego krzesła, a Ringo podskakiwał jakby chciał powiedzieć: "długo jeszcze będę czekał!"
Pojechaliśmy do lasu. Tam przystanęliśmy na chwilę. Ringo w ciągu dwóch minut znudził się i zaczął zaczepiać Maszę. W końcu Ona dołączyła się do zaczepek i rozpoczęła się gonitwa między drzewami. Tu muszę zaznaczyć, że Masza wydaje się o wiele zgrabniejsza od Ringo. To on nie wyrabiał się na zakrętach i rozpaczliwie szczekał, jakby chciał krzyknąć: "nie mogę Ciebie dogonić!"
Po spacerze psy na chwilę położyły się, ale podkreślam na chwilę. Ringo znów "zaatakował" Maszę i rozpoczęła się zabawa. W końcu Masza nie wytrzymała i weszła do legowiska Ringo i tam przez chwilę została. Ringo wydawał się zdziwiony i nie bardzo wiedział, co zrobić z tą sytuacją. A ja sądziłam, że Masza nie jest dominującym psem. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz