Masza

Masza

sobota, 30 listopada 2013

Krzywda

Wczoraj na popołudniowy spacer poszłyśmy do zaprzyjaźnionego sklepu zoologicznego przy lecznicy weterynaryjnej.

Początek spaceru był udany i nic nie zapowiadało nadchodzących kłopotów. Masza biegała, poszalała na piasku, z zadowoleniem weszła do sklepu i wydębiła smakołyki.

Ruszyłyśmy w drogę powrotną, na której były podziemia. Przechodziłyśmy tymi podziemiami nie Nie były to godziny szczytu, więc nie czułam, że coś może stać się. Niestety. Wychodząc z nich Masza czegoś, podkreślam CZEGOŚ przestraszyła się i dosłownie wyleciała jak z procy przechodząc przez kratki.

Potem zobaczyłam, że idzie dziwnie spokojnie. Przystanęłam, kucnęłam i zapytałam się jej: "co stało się?" Ona na to położyła swoją łapę na moim ramieniu. Ja spojrzałam na nią i niczego niepokojącego nie zauważyłam. Jednak zachowanie Maszy było na tyle dziwne, że zaczęłam obserwować ją. Szła jakoś dziwnie. Nagle podniosła drugą łapę i zaczęła ją obwąchiwać. Natychmiast przystanęłam i zobaczyłam, co stało się.

Masza miała nienaturalnie wygięty pazur i zobaczyłam krew. Od razu przyjrzałam się uważnie drugiej łapie. Było to samo. Od razu ruszyłam do lecznicy. Masza zaczęła czuć ból. Jak przystanęłyśmy na światłach, to nawet położyła się, aby odciążyć łapy.

W lecznicy na szczęście nie musiałyśmy czekać i od razu weszłyśmy do gabinetu. Okazało się, że pazur nie chce łatwo oderwać się. Decyzja była jedyna słuszna: narkoza. Szczęście w nieszczęściu, że w ciągu 5 minut przyszedł chirurg, który potwierdził konieczność podania narkozy.

Biedaczysko dostało narkozę, pazury zostały obcięte, został założony opatrunek, antybiotyk i leki przeciwbólowe.

W czasie, kiedy Masza wybudzała się z narkozy, pojechałam autobusem do domu po samochód. Przyjechałam z powrotem i właściwie od razu zabrałam sunię do domu.

Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo żal mi suni. Obie bardzo cierpimy w tej sytuacji. Masza chowa się po kątach, bo boi się kolejnych zabiegów odkażających rany. Ja widzę, jak bardzo nieufnie ona patrzy na mnie. Niestety tylko ja wiem, że zabiegi są dla jej dobra. To jedynie trzyma mnie na duchu.

Gdzieś usłyszałam, ze pies nie potrafi okazać bólu. To był jakiś ekspert. Przepraszam, żaden ekspert. ten ktoś chyba nigdy tak na prawdę nie obserwował psa. Gdyby Masza nie położyła mi łapy na moim ramieniu, to pewnie dopiero w domu zorientowałabym się, co stało się. A do domu miałyśmy jakieś 2 kilometry do przejścia.

PAMIĘTAJMY! PSY POKAZUJĄ, JAK COŚ ICH BOLI! OBSERWUJMY JE! A na pewno zorientujemy się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz