Masza

Masza

sobota, 21 września 2013

Dzień po...

No dzisiaj było inaczej niż dwa dni temu.

Wczorajsze wydarzenia wpłynęły na Maszę, ale też i na mnie. Masza cofnęła się do stanu ze środy, ale nie we wszystkich aspektach. Bardziej boi się psów, ale ludzi tak samo. Ja z kolei staram się wybierać jeszcze spokojniejsze miejsca na spacer. Obie musimy wrócić do pracy ze środy. Nic więcej.

Popołudniu poszłyśmy z Maszą na łączkę, gdzie mogłam usiąść i pobyć z Maszą na jakiś czas w jednym miejscu. Co zrobiła Masza? Wąchała, krążyła i zabrała się do jedzenia trawy. Od razu przypomniało mi się, jak w dzieciństwie z moimi Kuzynkami wypasałyśmy krowy. :) To był fajny spacer. W pięknym słońcu i taki spokojny.

Pod wieczór próbowałam obejrzeć filmy na Animal Planet. Jeden był o Zwierzętach Ameryki Północnej, a drugi o lwach wychowanych w niewoli, ale uczonych życia na wolności. Masza dołączyła do oglądania. Sunia ma jedną poważną wadę - jest nieprzezroczysta. Usiadła tuż przed telewizorem i niechętnie dała się przesunąć. Już niewiele brakowało a szczeknęłaby. :) Próbowała nawet złapać jedno z lwiątek.
Wieczorny spacer miał dwa oblicza. Jeden dotyczył nowego zachowania Maszy, a drugi wątpliwych atrakcji. Masza po raz pierwszy zaznaczyła teren. Nie wiem, czy to jest trwałe, ale znamienne. :) Cieszę się z tego.

Niestety na sam koniec spaceru w Parku Traugutta puszczano fajewerki. Masza oczywiście przestraszyła się, ale nie wróciłyśmy do domu, tylko dokończyłyśmy spacer, gdy nastąpiła cisza, choć Masza nie była zrelaksowana, ale nie próbowała uciekać do domu.

Myślałam, że koniec naszych wyzwań, a jednak jeszcze daleka droga przed nami... droga kręta, ale wiem, dokąd chcę dojść. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz