Masza

Masza

wtorek, 24 września 2013

Maszy nowe oblicze

Już myślałam, że nie będę miała o czym pisać. Masza jednak zaskakuje mnie codziennie. :)

Po południu poszłyśmy na bardzo długi spacer na Kępę Potocką. Tam było bardzo fanie, choć czasem Masza wyglądała na zdenerwowaną. Ja nie dałam za wygraną. Jak ja żałuję, że nie mogę spuścić jej ze smyczy.

Po spacerze pies padł. Nie dziwię się, po dwóch godzinach chodzenia i truchtania każdy może być zmęczony. A co dopiero pies, który nie ma dobrej kondycji i jeszcze do tego zdenerwowany nowym miejscem. Gdy wieczorem wróciłam do domu Masza przywitała mnie. Nie wykazywała dużego zainteresowania drapaniem i głaskaniem. Wszystko przez zmęczenie. :)

Wieczorem poszłyśmy w całkiem nowe miejsce. Zaszłyśmy do parczku, który miał niski płot. Sprawdziłam, czy wszystkie furtki są zamknięte i spuściłam Maszę ze smyczy. W tym parczku jest plac zabaw, który stoi na piasku. Na początku Masza z dużą dozą niepewności chodziła po grząskim piasku. Zrobiłyśmy kilka rund i nagle Masza oszalała. Biegała po piasku, robiła młynki, podskakiwała, wykonywała zwroty. Istny szał. Tak uśmiechniętego psa nie widziałam. Po jakimś czasie udałyśmy się do domu.

Myślałam, że Masza grzecznie położy się na posłaniu i zaśnie. Gdy wyjmowałam z plecaka piłeczkę ping-pongową, to Masza delikatnie wzięła ją do pyska i zaniosła na posłanie. Zaczęła ją gryźć. Postanowiłam dać jej piłkę tenisową. To był strzał w dziesiątkę. Masza jak oszalała rzucała sobie piłkę, gryzła ją, podrzucała, oskubywała z włosków. Przegryzienie piłki to jest największe wyzwanie Maszy. Ciekawa jestem, ile czasu zajmie jej zrobienie w niej dziury. :)

Do usłyszenia niedługo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz