Masza

Masza

niedziela, 29 września 2013

Kampinos

Nie rzucam słów na wiatr. Postanowiłam "zaprzyjaźniać" Maszę z samochodem. Moje doświadczenia w budowaniu przyjaźni pokazują, że potrzeba długiego okresu, aby zbudować więź przyjaźni. Tak też będzie w tym przypadku. Jeszcze trochę upłynie czasu, kiedy Masza przekona się, że wyjazd samochodem nie jest związana z wywiezieniem gdzieś, ale z fajną przygodą. Jedno, co pociesza mnie, że gdy jedziemy, to Masza z zaciekawieniem wygląda między przednimi fotelami i rozgląda się po okolicy.

Dzisiaj wyciągnęłam Maszę na spacer do Kampinosu. Z punktu widzenia Maszy wyprawa przeplatała się z rozkoszą grzebania nosem w piasku i z obawą przed mijających nas ludzi i psów (nadal to jest bolączka Maszy) i do tego muszę doliczyć coś najbardziej przerażającego pod słońcem: PARASOLKĘ i to w dodatku czerwoną.

Oprócz malutkiego deszczyku pogoda była cudowna, las mienił się pięknymi kolorami, Masza z zadowoleniem wąchała, wyprzedzała mnie i odpoczywała. Według mnie spacer był wspaniały. Jak wróciłyśmy obie padłyśmy ze zmęczenia i nabieramy sił na wieczorny spacer wokół domu, ale to już będzie nuda...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz